Islandia rowerem ;-)

Piękna pogoda (czyli nie pada 😉 ).
Trochę wieje, ale akurat w dobrą stronę.
Początek dnia, wszystko zapowiada się dobrze.
.
Dojeżdżam do świetnego miejsca. Po obu stronach drogi, aż po horyzont, zastygnięta lawa porośnięta mchem. Super widok!!!
.
Postój.
Zaczyna padać. Zakładam pelerynę od deszczu. Jadę dalej.
.
Lawa i mech 🙂
.
Postój.
Przestało padać. Ściągam pelerynę.
.
Lawa… Mech…
.
Zaczyna padać.
.
Postój.
Zakładam pelerynę.
.
Lawa. Mech.
.
Gorąco mi…
Ciekawe, czy gdyby zamknąć oczy, to dałoby się zasnąć na rowerze.
Zamykam.
O kurde, chyba by się dało! Lepiej nie zamykać oczu!
.
Lawa! Mech!
.
Postój.
Za gorąco. Zdejmuję kurtkę spod peleryny.
.
Lawa!!! Mech!!!
.
Aaaaaaaaa!!!!! Już dwadzieścia kilometrów ciągnie się ta lawa i mech!!! I nic więcej, nawet żadnego zakrętu, podjazdu, niczego!!! I jeszcze ten deszcz!!! Mam dość!!!
.
Hehe, jacyś rowerzyści wymiękli i rozbili namioty w tej lawie :-). Pewnie jechali pod wiatr i nie dali rady… 😉
Postój. Zrobię im zdjęcie 🙂
.
Lawa… Mech…
.
Postój.
Mocniej pada. Założę ochraniacze na buty.
.
Jeszcze nie odjechałem, a deszcz jakby mniejszy. Może jednak je zdejmę?
.
Postój.
Nadal pada, a teraz jeszcze mocniej wieje, jakby bardziej z boku.
Mokną mi nogi.
Zakładam spodnie przeciwdeszczowe.
Założyłem, przestaje padać. Zdejmować?

image

image

image

image

image

image

image

image

image

image

Dodaj komentarz